Po wielu namowach znajomych Iza z Moniką zdecydowały się na wakacje na katamaranie. Miały wiele obaw przed takim spędzeniem urlopu. W głowie pojawiało się pytanie: czy żeglowanie jest na pewno dla mnie? Czy odnajdę się na tak ograniczonej przestrzeni? A przede wszystkim myśl: jak my ze sobą wytrzymamy, bez możliwości ewakuacji? Tak, tak. Taka obawa pojawia się zawsze przed pierwszym rejsem, niezależnie czy płyniemy z nowo poznanymi osobami, czy też w zgranej od lat paczce.

Jesteście ciekawi czy to były udane wakacje dla dziewczyn i czy stare przyjaźnie przetrwały? Przekonajcie się sami!


Pod żaglami byłam po raz pierwszy, ale na pewno nie ostatni:).
Pochodzę z Podlasia regionu, który słynie z pięknej przyrody, interesujących szlaków kajakowych czy rowerowych. Jest również fajnym miejscem na rozpoczęcie swojej przygody z żaglami. Jednym z moich ulubionych miejsc jest Wigierski Park Narodowy. Nad jeziorem Wigry już w latach 30-tych organizowano pierwsze kursy żeglarskie, a do dzisiaj odbywają się regaty żeglarskie. No cóż, pomimo tego, iż w dzieciństwie prawie co roku wakacje spędzałam nad jeziorami nigdy nie spróbowałam swoich sił na żaglach.

Rok albo 2 lata temu pojawił się pomysł wspólnej wyprawy wraz ze znajomymi, żeby spróbować czegoś innego niż wypoczynek w hotelu. Pierwszą propozycją była Chorwacja – rejs jachtem. Nasze pierwotne plany legły w gruzach z powodu pandemii. Strach przed covidem, różnego rodzaju obostrzenia i ograniczenia przesunęły nasze plany w czasie i tak w czerwcu tego roku w końcu udało się wyruszyć w rejs katamaranem.

 

Na pierwszy rzut oka wyjazd do cieplutkiej Chorwacji chwilę przed sezonem z osobami, które znasz i lubisz wydawał się niezłą sielanką, ale przyznam szczerze że miałam pewne obawy. Każdy z naszej „ekipy” jest inny, różne temperamenty, przyzwyczajenia, charaktery. Istniała obawa, że mogą powstać jakieś zgrzyty, które popsują naszą sielankę. Z perspektywy czasu muszę przyznać, że bardzo się pomyliłam, Atmosfera była super i obyło się bez niemiłych niespodzianek.

Do Chorwacji postanowiliśmy dojechać samochodem. Droga minęła dość szybko i jak dla mnie nie była wcale taka straszna. Nasz skipper-Tomek wydawał się dość skryty i nieśmiały (chyba potrzebował trochę czasu żeby się z nami oswoić ;)).Kiedy dotarliśmy na miejsce byliśmy bardzo miło zaskoczeni naszym katamaranem Lagoon 450 „Malvasia Blanca”– pływający hotel był naprawdę wypasiony.

Iza
Z wykształcenia jest handlowcem. Prowadzi własną działalność gospodarczą zajmującą się produkcją tekstyliów domowych. Od 13 lat w szczęśliwym związku. Lubi podróże i dobre jedzenie.

 

16 lat temu miałam epizod z żeglowaniem i choć do dziś nie nauczyłam się pływać (bo podobno jestem jednostką niewyuczalną w tej dziedzinie) to zarówno ten pierwszy wypad jak i ten z Tomkiem wspominam bardzo dobrze.
Myślę że podstawą udanego urlopu w tej formie jest zgrana ekipa. I nam się taką udało zebrać. Wisienką na torcie był Tomek – nasz skipper.

Choć w większości poznaliśmy go dopiero w dniu wyjazdu wkomponował się w nasze grono jakby był w nim od zawsze. Potrafi świetnie wyczuć nastroje. Był z nami a jednocześnie jakby go nie było. Ma duże poczucie humoru, ale potrafi stawiać granice. Rewelacyjnie wzmacnia pozytywne zachowania i eliminuje te nie do końca pożądane np. „sprzątnijcie tą cyganerię, wracamy do cywilizacji” A poza tym ma oczywiście dużą wiedzę dotyczącą zarówno samego pływania jak i miejsc które odwiedzaliśmy.


Ogromne znaczenie przy takim wypoczynku ma również jednostka pływająca, którą zgarnęliśmy na ponad tydzień. Katamaran Lagoon 450 „Malvasia Blanca” – apartamentowiec na wodzie. Każda para miała swoją kabinę z łazienką i milionem schowków i schoweczków na drobiazgi i nie tylko. Do tego „salon” z aneksem kuchennym i nasze ulubione miejsce do spożywania posiłków i spędzania wolnego czasu, czyli rufa z wygodnymi kanapami i stołem na 8 osób. Rewelacyjnie wyposażona kuchnia, w której królował Michał. W tym miejscu bardzo nisko chylę przed nim czoła- w ciągu 10 dni przytyłam prawie 3 kg, ale już się zajęła nimi szara rzeczywistość. Prawie zapomniałam o wyposażeniu naszego katamaranu, za które powinien ktoś dostać nagrodę Nobla – klimatyzacja. Niejednokrotnie ratowała nam życie, szczególnie po powrocie z wycieczki rowerowej w 30 stopniowym upale. Oczywiście nasz skipper przewidział to i gdy wróciliśmy nasze kabiny były anielsko schłodzone.

Chorwacja to piękne kawalątko wszechświata, ale sposób w jaki pokazał ją nam Tomek jeszcze bardziej mnie w niej rozkochał: te wysepki prawie bezludne, a jednak nie….. taksówki wodne, które zabiorą cię na przepyszną rybkę u „Dziadka”, gdzie nie ma żadnego dziadka za to przystojny wnuczek mówiący „proszę i dziękuję” w kilku językach, porzucona sceneria do filmu kręconego wieki temu, ale pobudzająca wyobraźnię, klify wyzywające i budzące respekt jednocześnie, niesamowite wodospady Krka, dla opisu których brak słów, i te pół dzikie plaże bez komercji i sztucznego nadęcia…. Raj na ziemi!


Nie sposób nie wspomnieć wizyt w restauracjach na jedzonko w tamtejszym klimacie…. Mniam…. ośmiornica pieczona pod popiołem z warzywami – mój debiut i choć nie pałam miłością do owoców morza nie mogłam nie spróbować.

Pod wieloma względami ta wyprawa ” to był mój pierwszy raz”, ale na pewno nie ostatni z tą ekipą ( jeśli tylko będą jeszcze nas chcieli). Są cudowni….

Monika
Z wykształcenia pedagog resocjalizacji z zawodu florystka i właścicielka „Kwiaciarenki” w Jędrzejowie. Prywatnie żona i matka dwóch chłopców. Zdeklarowana ekstrawertyczka z epizodami introwersji.


Coś mi się wydaje, że to były jednak bardzo udane wakacje! 

Ty też możesz spędzić takie wakacje z rodziną lub przyjaciółmi. Zapraszamy na pokład naszego katamaranu Lagoon 450 „Malvasia Blanca”. Zapoznaj się z ofertą i zaplanuj swoje niezapomniane wakacje pod żaglami!