Hydra to malownicza wyspa Grecji, położona zaledwie 37 mil morskich od Aten. Sami Grecy przyznają, że urok, atmosfera i poczucie spokoju czynitę wyspę najładniejszą w Zatoce Sarońskiej. Ciekawostką może być fakt, że po tej niezwykłej wyspie nie jeżdżą samochody, a przejażdżka rowerem także jest „nietaktem”. Głównym środkiem komunikacji są za to osiołki. Piękne zabytki, strome zbocza, na których wznoszą się kamienne rezydencje i pastelowe domy, półkolista zatoka przypominająca amfiteatr – to wszystko sprawia, że ten niewielki kawałek lądu (ok. 64 km 2) dostarcza odwiedzającym niecodziennych wrażeń.

Co Hydra ma do zaoferowania żeglarzom?

W całej swojej okazałości wyspa ta dla wielu żeglarzy ma wyjątkowy urok. A wszystko to za sprawą dość nietypowego sposobu cumowania. Kto był ten wie 😉. Ze względu na niewielką ilość miejsc do postoju, a dużą ilość przybywających w sezonie żeglarzy, w porcie staje się na zakładkę, czyli tratwę – burta w burtę i klika warstw dziób w rufę. Niektórzy rezygnują z dołączenia (nie wiedzą co tracą), a inni „wiążą się” i dzięki temu jest bardzo towarzysko. Wystarczy trochę umiejętności żeglarskich i empatii, która w tym przypadku bardzo się przydaje. Żeby zejść na brzeg, zwykle trzeba przejść po innych jachtach lub skorzystać z pontonu – jak da radę przecisnąć się między kadłubami. Dla większości, mimo poplątanych łańcuchów kotwic, przechodzących blisko płetw sterowych, ściśniętych odbijaczy, konieczności porannego czekania na tych przed dziobem, zanim sami wypłyniemy, taki sposób cumowania to kwintesencja uroku portu Hydra. Jeśli jednak kogoś przerażą owe kombinacje – może stanąć po zewnętrznej stronie falochronu lub w pobliskiej zatoce Mandaraki, skąd do tętniącego życiem centrum dotrze 15-minutowym spacerem.

W takim razie: jak tam zacumować?

Dla pierwszego przybysza problem z cumowaniem jest najmniejszy, ale może pojawić się w sytuacji, kiedy chce wcześnie wypłynąć, a jachty tworzące tratwę jeszcze nie odpłynęły. Dlatego, będąc pierwszym jachtem od falochronu, cumujemy do niego rufą – rzucając kotwicę gdzieś w połowie zatoki, a cumy podajemy na nabrzeże. Gdy wszystkie miejsca przy falochronie są zajęte – każde kolejno dopływające jachty ustawiają się rzędami, wchodząc rufą pomiędzy zacumowane już jednostki i zaczynają tworzyć drugą, a potem trzecią warstwę. Cumy rufowe podaje się wtedy na jachty już zacumowane (ich knagi na dziobach), a kotwicę rzuca wcześniej z dziobu. A więc, jeśli chcemy swobodnie wcześnie rano opuścić port, najlepszym i najbezpieczniejszym rozwiązaniem będzie ustawienie się pod wieczór w ostatnim rzędzie, czyli pierwszym do wyjścia. Nie wiadomo tylko czy starczy dla nas miejsca, bo środek portu musi być drożny – przepływają tam kutry i kuterki rybackie, a także prom towarowy. Przywozi to, co później roznoszą po wyspie osiołki – materiały budowalne, spożywcze, meble, AGD….. wszystko, wszystko wg zamówienia. Jeśli przy wypływaniu natrafimy na problem z zaplątanym łacuchem kotwicznym, zawsze pomocą służą bardziej doświadczeni, czasami poirytowani, żeglarze czy rdzenna, siwobroda „obsługa” portu. Możemy powiedzieć jedno – warto przeżyć takie cumowanie-kotwiczenie! 😊

Polski tawerniany akcent na Hydrze i inne atrakcje

Z całym sercem i pełnym brzuszkiem polecamy tawernę Zefiros, gdzie pracuje Agnieszka Mądra (tel. +30 698 580 4647) – rodowita Polka, wraz ze swym mężem, Grekiem. Jeśli będziecie na wyspie, odwiedzenie jej knajpy jest wręcz koniecznością. Dlaczego? Przepyszna kuchnia grecka, gościnność, rodzinna atmosfera tworzona przez gospodarzy – wszystko to sprawi, że poczujecie się jak goście prawdziwej greckiej rodziny! Cała tawerna aż kipi śródziemnomorskim klimatem i zapachami. A jak już tam traficie, warto spróbować wszystkiego – świeże ryby, sałatka grecka z oryginalną fetą i soczystym, pełnym słońca pomidorem oraz wiele innych przysmaków – niebo w gębie! Warto skosztować także regionalnych piw i domowego wina. Pani Agnieszka na pewno zaserwuje Wam także wiele historii, przypowieści i ciekawostek dotyczących wyspy. Poza klimatycznymi uliczkami Hydry, zdjęciami z osiołkami i amatorami na wejściu do portu, nie zapomnijcie również wybrać się na malowniczy spacer wzdłuż klifu (kierunek zachodni), do pobliskiego porciku Kamini (ok. 1h w obie strony), gdzie czas niemal zatrzymał się w miejscu.

Teraz pomyślcie jeszcze o porannej kawie, kiedy miasto budzi się, a potem o rytualnym karmieniu kotów z kutra ze świeżymi rybami (możliwe, że tuż obok Waszego jachtu, jeśli cumujecie przy centrum, nie przy falochronie), a na deser – o rozładunku towarów z promu wprost na grzbiet osiołków… i już wiecie, że warto było tu zajrzeć.

Leonard Cohern śpiewał: „Everybody knows that the captain lied”.
Czy miał na myśli tego kapitana, który niepochlebnie wypowiadał się o Hydrze? Chyba tak, bo sam Leonard, tak samo jak my, był zachwycony wyspą i życiem na niej… więcej przeczytasz tutaj >>.